Nie jest to zły film, ale też nie jakiś wybitny. To co najbardziej mnie drażniło jest brak realizmu. Nie jest mozliwe, aby osoba wychowana w takich warunkach jak Will miała taką wiedzę . Matematyki nie da się nauczyć na pamięć czytając ksiazki. Nikt nie rodzi się odrazu wybitnym matematykiem, malarzem itp. do tego potrzeba lat praktyk...są oczywiście geniusze, ale oni osiągają sukces , gdy od najmłodszych lat są odpowiednio ukierunkowani. To nie było w żaden sposób realne, nie ma takich ludzi, tzn nie przeczę , że wśród patologii nie znajdziemy inteligentnych ludzi...z pewnością bylyby tam i osoby na poziomie IQ mensy, ale jeśli umysł nie jest ćwiczony, nie są zapewnione podstawowe potrzeby, warunki nie da się rozwinąć wrodzonych umiejętności... To tak jakby Leonardo da Vinci w wieku 2 lat namalował Mona Lise. Nie da sie. Ten film to taka męska wersja kopciuszka.
(( To co najbardziej mnie drażniło jest brak realizmu. Nie jest mozliwe, aby osoba wychowana w takich warunkach jak Will miała taką wiedzę . Matematyki nie da się nauczyć na pamięć czytając ksiazki. Nikt nie rodzi się odrazu wybitnym matematykiem, malarzem itp. do tego potrzeba lat praktyk...są oczywiście geniusze, ale oni osiągają sukces , gdy od najmłodszych lat są odpowiednio ukierunkowani. )) Nie słyszałaś o chłopcu który wbrew temu co piszesz był genialny od najmłodszych lat . Na podstawie znalezionego rachunku ze sklepu stworzył niesamowite zagadnienia matematyczne , i był bardzo biedny , bez wykształcenia i nie stać go było na książki . Obecnie jest też taki geniusz ale zajmuje się medycyną , pracuje nad rakiem .
Po pierwsze, to może zacznij od podania nazwisk, zamiast pisania o bezimiennych chłopcach-naukowcach z małych wiosek. Po drugie, ci ludzie latami pracują nad zagadnieniami które ich nurtują, a tymczasem główny bohater pił piwo i lał się na ulicach.
Polecam poczytać o Stefanie Banachu i Stanisławie Ulamie. Pierwszy nie skończył studiów (inna sprawa, że mimo to się doktoryzował;)), był samorodnym geniuszem. Drugi jako dzieciak ogarnął teorię Einsteina i zaczął się uczyć sam matematyki, właśnie z książek. Żeby nie było - nie jestem jakąś maniakalną miłośniczką tego filmu, wręcz przeciwnie, ale tacy geniusze naprawdę się zdarzają.
Też mi ciężko było uwierzyć, że osoba która raczej w szkole nie była prymusem (bo na pewno nie była, Will otrzymałby stypendium na studia gdyby uczył się dobrze w liceum) ot tak rozwiązywałaby twierdzenia nie do przełamania dla osób z tytułami. Do tego trzeba jakichkolwiek podstaw. Nawet dziecko geniusz nie zacznie stosować wzorów skróconego mnożenia, jak mu się nie wytłumaczy czym jest dodawanie, odejmowanie i mnożenie. W nauce nie ma skrótów.
zgadzam sie. moze w niektorych dziedzinach mozna miec talent np. w malarstwie, w sporcie, choc tez trzeba cwiczyc, w muzyce - ponoć Chopin zagrał utwór ze sluchu ktory grala jego matka. W matematyce, to raczej nie mozliwe, trzeba poznac wszystkie prawa, wzory i cwiczyc, robić zadania. Było pokazane ze Will czytał książki z biblioteki, zapamietywał co przeczytał i potrafił z tej wiedzy skorzystać, zacytować. W to uwierzę. Do matmy trzeba mieć nauczyciela. Nie było pokazane gdzie zdobył wiedzę z matematyki na poziomie uniwersyteckim.
żeby otrzymać stypendium to musiałby być dobry ze wszystkich przedmiotów, a on był tylko geniuszem z przedmiotów ścisłych. Nie wszyscy potrzebują nauczyciela żeby wyjaśnił im podstawy, jeśli mają dostęp do wiedzy z dobrze napisanych książek, to mogą je sami ogarnąć.
Widać, że film oglądałaś w przerwie na malowanie paznokci lub farbowaniu włosów. Nie raz było powiedziane, że Will dużo czytał. Takich scen było mnóstwo: ta ze studentem, czy w gabinecie psychologa. Nie zdobył wiedzy z mlekiem matki.
Pamiętam jak na studiach na matematyce ubezpieczeniowej moje koleżanki zakładały 3 zeszyt A2 60 kartkowy u jednej z profesorek kiedy ja miałem zapisane dosłownie 2 kartki. Śmiały się ze mnie, że jakby wszystkie egzaminy były przy tablicy to bym jechał na samych 5. ja uważałem robienie zadań za głupotę i stratę czasu, bo po co robić 1000 zadań jeśli wystarczy raz przeczytać zależność i ją zrozumieć z dobrej książki. System edukacyjny jest dla mnie głupi i przeciążający marnujący czas, bo większość czasu piszesz to samo lub bezmyślnie przepisujesz i tam masz 20 kg zeszytów i nic z nich nie pamiętasz.
No jasne! Z twojego opisu wynika, że masz bardzo dobra pamięć i szybko łapiesz, a rutyna Cię nudzi, ale system edukacji jest dostosowany dla przeciętniaków by tworzyć przeciętniaków.
Intryguje mnie, co to takiego matematyka ubezpieczeniowa? Czyżby chodziło o to, jak wyciula. petenta?
Słuszna uwaga i naturalnie zgadzam się. Środowisko w jakim pokazano naszego filmowego geniusza podaje w wątpliwość cały ten obrazek.
Są ludzie ponadprzeciętni, którzy potrafią dostrzec więcej niż inni, mają lepszą pamięć i zdolność nauki. Zazwyczaj te osoby mają zainteresowania, pasje i są ciekawe świata. I to właśnie sprawia, że są wybitni. Predyspozycje to jedno, ale potrzeba też "czegoś więcej" - tej zajawki, która będzie pchała tą osobę do dalszego rozwoju.
Z tego co widzę (i trochę z własnego doświadczenia), to przymusowa nauka w szkole oraz styczność z patologią (zarówno w postaci nauczycieli jak i rówieśników) niszczy wielu młodych uzdolnionych ludzi, którzy zamykają się w sobie na długie lata. Kiedy jest się wrażliwym dzieckiem to cena, którą trzeba zapłacić za swoją inność jest niewyobrażalnie wysoka.
Życzę każdemu, kto nosi na plecach bagaż koszmarów z dzieciństwa, aby odnalazł w sobie siłę i dążył do samorealizacji.
Był taki matematyk Srinivasa Ramanujan. Wychowywał się w nędzy i podobno przeczytał tylko jedną czy dwie książki, ale miał genialne wrodzone umiejętności matematyczne. Faktycznie jednak nie był on jak bohater tego filmu. Obsesyjnie zajmował się matematyką w każdej wolnej chwili i twierdził, że ta mu się śni, więc nawet we śnie nie przestawał ćwiczyć.